Przychodząc do liceum już od pierwszych lekcji słyszymy jak ważnym egzaminem jest matura i jak bardzo zaważy ona na naszym całym życiu. Ale kto mając 16 lat przejmuje się czymś co ma się wydarzyć 3 lata później ? Każde jakiekolwiek napomknięcie tego tematu jest odbierane wówczas abstrakcyjnie.
Ja założyłam,że pierwszą klasę poświęcam na rozwijanie relacji międzyludzkich,a w kolejnych latach zacznę się uczyć. Jednak nie wszystko okazało się takie łatwe..
Liceum to czas w którym buzują emocje i życie się komplikuje. Zauważamy wyraźnie podziały pomiędzy ludźmi, jak pieniądze żądzą światem, jaki wpływ mogą wywierać popularne jednostki i ile nastolatki mogą poświęcić,żeby być uważanym za fajniejszych niż reszta. Przyjaźnie z gimnazjum zostają zastąpione nowymi,bez naszej zgody. Zmieszajmy to jeszcze z litrami alkoholu,narkotykami,imprezami i chęcią buntu, a pośrodku jesteśmy my. Często nie potrafiący odnaleźć się w nowym miejscu, zagubieni i bez wsparcia.
Tak właśnie mijają licealne lata,a potem budzimy się zaraz przed maturą. Jak jest w okresie "największych przygotowań" ? Jeszcze gorzej. Ja nagle sobie zdałam sprawę,że tak na prawdę czas zacząć dorosłe życie. Pierwszy września kolejnego roku szkolnego już nie będzie taki oczywisty. Tego dnia nie pójdę do szkoły,a nikt rano nie zrobi mi śniadania. To teraz moja kolej na wykazanie się inicjatywą i to ja muszę zdecydować co będę wtedy robić. Ale jedno jest pewne tego dnia śniadania nie zrobi mi mama bo czas zacząć dorosłe życie. Ale jak mamy decydować o swojej przyszłości jak nawet nie znamy siebie? Jak podjąć najważniejszą decyzję w naszym życiu. Iść na studia czy rzucić wszytko i robić to czego zawsze pragnęliśmy ..
Perspektywa rozstania się z ludźmi z którymi widzieliśmy się w dzień,w dzień też nie wydaje się ciekawa.
W mojej głowie był chaos, każdego dnia zastanawiam się jaką decyzję związaną z moją przyszłością powinnam podjąć. Śmieszne jest to,że choć ja nie wiem kim chce być to każdy wokół zna rozwiązanie. Wie co mam studiować i zna najlepszą odwiedź na wszelakie pytania.
Kogokolwiek spotkam na ulicy pyta "Co dalej", a gdy ja odpowiadam,że nie wiem to jest oburzenie bo przecież zostało tak mało czasu.
W szkole na każdej lekcji pada słowo "matura" , a na przerwach wymieniamy się swoimi poglądami na ten temat. To wszystko nakręca wizję,że życie właściwie kończy się na tym egzaminie.
Każdy zaczyna świrować już miesiąc przed,a z każdym dniem presja wywarta na maturzystach rośnie. Czujemy się w obowiązku zdać dobrze maturę. W końcu co powiemy korepetytorom i rodzicom, którzy przez lata dawali na to pieniądze? Co jeśli ich zawiedziemy, a co najgorsze co jeśli okaże się że nie jesteśmy tak dobrzy jak oni sądzą.
Nie znam osoby która choć przez chwile nie była wrakiem emocjonalnym spowodowanym maturą. Wieloletnie związki nie wytrzymują,a przyjaźnie kończą. Nie mamy nagle w nikim oparcia bo każdy jest w podobnym stanie, każdy choruje na "chorobę wieku".
Ale jak ta matura wygląda na prawdę ?
Przychodzimy,
dostajemy testy- dużo łatwiejsze niż 90% sprawdzianów, które do tej pory pisaliśmy,
myślimy logicznie ,
wychodzimy,
czekamy na wyniki
Ale czy na prawdę jest tak kolorowo ?
Nie do końca... Po egzaminie jest się wykończonym.Wykańcza nas stres który towarzyszył nam przez ostatnie miesiące.
Jeśli danego dnia ma się dwa egzaminy to jest się kłębkiem nerwów,szczególnie że przerwa pomiędzy nimi zazwyczaj jest nieduża,więc ledwo można cokolwiek zdążyć zjeść.
Po maturze nadchodzi upragniony moment wakacji oraz obowiązkowej imprezy pomaturalnej. Musimy jednak zdawać sobie sprawę,że jest to prawdopodobnie ostatni moment,gdy widzimy się z naszą klasą w komplecie.Warto o tym pamiętać i wykorzystać ten czas jak tylko umiemy.
Podsumowując.
Matura to trudny do przejścia egzamin, szczególnie emocjonalnie.Musimy jednak pamiętać,że chodziliśmy do szkoły każdego dnia więc na pewno coś nam utkwiło w pamięci z lekcji.
Tylko trzeba uwierzyć w siebie i nie poddawać się presji otoczenia. Trzeba zaakceptować teraźniejszość i ruszyć do przodu.Czas na najdłuższe wakacje w żuciu..